niem, w strefy milsze, a echa jego powodzeń w tych krainach zwiększały bardziej jeszcze niepogodę domowego osiedla.
Wybryki te nie przeszkadzały jednak Brissotowi w regularnem wywiązywaniu się z powinności małżeńskich i nie on był winien, że oszczędna żona obdarzyła go jedną tylko córeczką. Brissot kochał to dziecko wesołe, zawsze uśmiechnięte, zdrowe, pulchne i pogodne. Dziewczynka zmarla nagle w trzynastym roku życia. Po lekkiej jakiejś operacji zapadła w bezwład, z którego się już nie zbudziła.
Małżonkowie zostali zdruzgotani. Pani Brissot miała teraz powód do skarg na świat. Udała się z niemi do stóp ołtarza i konfesjonału. Została dewotką, co bardzo szkodziło polityce męża, bowiem klerykalizm nie wszedł jeszcze wówczas w modę. Biedak nie miał na pociechę Boga, ni sług jego. Ugodzony ciosem, płakał gorzko, a samotnie, zapatrzony w portret córki, stojący na biurku.
Wojna go orzeźwiła, forsowna działalność była mu ucieczką przed myślami. Unikał domu, żony i zmarłej. Uciekał od tego, niestety, także w ten sposób, że w hulankach, oraz miłostkach, wyzwalał energję, której polityka nie zdołała wyczerpać. Pochlebcy znajdywali tu znowu podobieństwo do wybryków Dantona. Ale Brissota to nie uspakajało. Był, jak większość Francuzów, domatorem, czuł potrzebę ciepła domowego i nie zastąpiło mu tego ambicja, sława, rozkosz, a wszystko to, czego, jak oni, pożądał tak bardzo z pozoru, było mu tylko namiastką. Brissot bolał w gruncie serca, że nie ma syna.
Wiedział, że jest ojcem syna Anetki, ale unikał tej myśli, jak długo żyła córka. Wspomnienie Anetki nie było mu miłe. Odsuwał je. Żywił do niej tajemną urazę. Była to blizna zranionej miłości własnej, a nawet może źle zagojona rana miłosna. Stracił ją z oczu, ale kilka
Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/323
Ta strona została przepisana.
305