Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/336

Ta strona została przepisana.

z głową obwiązaną. Wydał okrzyk, ona zaś spostrzegłszy jego wzruszenie, rzekła pospiesznie:
— To nic, chłopcze drogi... Byłam głupia. Spadłam...
Zaniepokojony jął jej dotykać drżącemi rękami. Sylwja odsunęła go.
— Dajże pokój! Nie denerwuj gorzej jeszcze matki! — zaprotestowała.
Potem tonem urazy zaczęła opowiadać, co się stało. Zapatrzona w twarz syna, prostowała Anetka opowiadanie, łagodziła wypadek, starała się żartować, obwiniała samą siebie...

Nie powiedziała mu wcale rzeczy następującej.
Po jego odejściu straciła całkiem głowę. Powtarzała raz po raz:
— Opuści mnie!
Utraciła wszelką nadzieję. Chcąc jakoś doczekać wieczora, zmusiła się do roboty. Mówiła sobie:
— Choćby mnie opuścił, ja się nie opuszczę.
Mimo silnego znużenia rozpoczęła wielkie sprzątanie. Froterowała posadzki, czyściła przedmioty miedziane, myła szyby. Stojąc na małej, składanej drabince, obtarła szyby okna wychodzącego na ulicę i zakładała firanki... Niewiadomo, czy drabinka się usunęła, czy dostała zawrotu głowy na chwilę?... Nadmiar zmęczenia i trosk wywoływał u niej czasem dziwny zanik świadomości, tak szybko mijający, że nie zdawała sobie z tego nawet sprawy...
Znalazła się na posadzce. Właściwie powinna była wypaść na ulicę, ale drabinka, usuwając się wbok, zamknęła okno i wybiła szybę. Krew ciekła z jej czoła i dłoni, a gdy chciała wstać, przenikliwy ból w kostce przekonał ją, że zwichnęła prawą nogę. Na łoskot szyby

318