Teraz, zda się, ukończyłem przegląd, nie pominąwszy nawet psa łańcuchowego. Wszedłem wszędzie, z wyjątkiem pierwszego piętra. Pierwsze piętro zamknięte. Pierwsze piętro jest świętością nietykalną. Mieszka tam właściciel. Państwo Pognon, ludzie bogaci, starzy, znudzeni udali się na letnie wywczasy. Pobrali czynsze w lipcu. Wrócą w październiku... Minie tymczasem kwartał.
I miljony istnień przeminą.
∗ ∗
∗ |
OŚMIU wojowników wyruszyło w pole, ci zaś którzy pozostali, powstrzymują oddech i wytężają słuch, by usłyszeć ich kroki. Ulice są gwarne. Ale po domach zległa na sercach ciemność i milczenie tragiczne.
Anetka jest spokojna. Nie jej to zasługa, gdyż nie ma nic do stracenia. Wie o tem i czuje się upokorzoną. Gdyby była mężczyzną, poszłaby bez żadnej wątpliwości!... Czyż miałaby tę samą odwagę, gdyby syn jej był starszy o lat pięć?... Niewiadomo. Powiedziałaby zapewne, że przypuszczenie to ją hańbi. Czoło jej pokrywa rumieniec gniewu na samą siebie, że nie może rzucić razem ze sobą w grę wszystkiego co kocha... Trzebaby żałować... może... Ale rzucić to?... Doprawdy? Jestże pewna? Przypuśćmy, że tak. Gdyby jej zaprzeczono, zmarszczyłaby gniewnie swe czoło Junony. Ale kiedy przychodzi do niej jej chłopiec, musi zadawać sobie gwałt, by go nie porwać w namiętne ramiona. Ma go. Dzierży...
Mimo możliwości wystąpienia aktywnego, jakie w niej drzemią, nie ma tego zadania. Jest, wraz z synem, na razie bezpieczną. Los dał jej możność spokojnego obserwowania i z tego korzysta. Spojrzenie ma swobodne,