Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/348

Ta strona została przepisana.

— Trzeba, by budowanie trwało długo. Najwyższy gmach zaczyna się od jednego kamienia... Eris Petrus... Jestem kamieniem... Piotrem.
— Jesteś Markiem. I moją własnością.
— Jestem z ciebie. Jestem, jakim mnie uczyniłaś.
— A ty mnie poświęcasz! Nie masz prawa!
— Mamo, to twoja wina. Chciałaś, bym był szczerym człowiekiem. Nie wiem, czy zdołam... ale spróbuję... Bądźmyż otwarci. Wszystko złe pochodzi że ludzie nie chcą być otwarci poza tą granicą, gdzie to zagraża ich interesom i namiętnościom. Dotarłszy do tej linji, ludzie zaczynają kręcić i chytrzyć, zupełnie jak ci pacyfiści. Chcesz, bym był szczery, ale nie ryzykując szczęścia swego i twego. Czy to dobre, czy to szczere?
Anetka uparła się:
— Tak.
— Co? To szczerość?
— Tak jest dobrze.
Ujął jej dłoń. Chciała wyrwać, ale trzymał silnie.
— Spójrz na mnie! — powiedział. — Nie mówisz tego, co myślisz!... Chcę, byś mi patrzyła w oczy... Odpowiedz! Czy nie mam racji?... Któreż z nas jest szczere? Ty, czy ja?
Schyliła głowę i rzekła:
— Ty.
Ale zaraz wykrzyknęła:
— To szaleństwo! Nie chcę!
Wkońcu zebrała argumenty swoje, starając się dyskutować.
— Szczerość polega na tem, by być otwartym w każdej myśli własnej, nie wprowadzać nikogo w błąd odnośnie do swych przekonań, a nadewszystko samego siebie. Ale nie wymaga od nas niemożliwości, to jest, byśmy zawsze i wyłącznie postępowali według tego,

330