Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/43

Ta strona została przepisana.

cznym uśmiechu starszej siostry, że posiada klucz do tej muzyki... sama jedna, w całym domu. Słodko jej, że to ktoś słyszy. Ale nie wspomina żadna o tym śpiewie serca. Nie wolno pośród szczęku broni wsłuchiwać się nadmiernie w melodję dni pokoju, w dźwięk fletni szczęścia. Lidja odczytuje listy ukochanego, który mówi o szczytnym obowiązku, jaki ma do spełnienia żołnierz Cywilizacji. Młody stoik narzucił jej swój blask lodowy. Zakochana Lidja kąpie się w nim radosna i drżąca. Żar jej łona topi śnieg idei. Jest dzieckiem jeszcze, okrutna ofiara złoci się złudzeniem. Bohaterstwo jest dla niej jeszcze napoły igraszką. Wie, że jest groźne, ale wierzy... chce wierzyć w opiekę bóstwa... jego bóstwa... które czuwa nad jej miłością. (Czyż jej bóstwo i jej miłość nie mają jednego oblicza?) Wydaje się pełną zaufania, szczęśliwą i śmieje się gardłowo, jak to czynią dzieci. Potem nagle wybucha płaczem, nie chcąc powiedzieć, z jakiego powodu. Anetce żal jej. Słyszy, jak się podnieca myślami, które recytuje z zapałem, jednym ciągiem, aż utyka niepewna... (Czyżby zmyliła jakieś słowo? Prosi o przebaczenie spojrzeniem i dziecięcym, uroczym uśmiechem). Anetka ma ochotę wziąć ją w objęcia i powiedzieć:
— Dziecko moje, wypowiadasz rzeczy cudze. Oprzyj czoło o moje usta! Gdy milczysz, słyszę twe serce...
Ale nie powinna słuchać tego. Ma słuszność. Niechże recytuje słowa wyuczone, które dają zapomnienie! Ideje usypiają serce.
Cały dom upoił się niemi. Egzaltacja ogarnia wszystkich podczas pięciu dni, dni pięciu, w których się rozgrywa walka narodów. Naturalne instynkty obrony, wspomagania się, sławy i poświęcenia rozpętują się z całą mocą... Jest to dzień, kiedy na placu Notre-

25