Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/46

Ta strona została przepisana.

że płonie dom wraz z zamkniętą chorą matką, a w ich oczach rozstrzelano starego sługę. Rozumiano tedy, że doznali wstrząsu duchowego. Anetka, która nie poniosła ofiar, uznała, że powinna znosić tę przykrą ich obecność. Z nią samą tylko raczyła Apolonja rozmawiać. Zresztą stosunek ten nie sięgał zbyt daleko. Ta rozpętana natura przechodziła bezpośrednio od kapryśnej niechęci do czegoś w rodzaju sympatji, by znowu wrócić do pierwszego nastroju. W rzadkich chwilach, kiedy sobie były bliskie, zdawało się jakby Apolonja odczuwała w Anetce pokrewne cechy. Ale nie były to te, do których przyznawała się chętnie i żenowało ją to. Toteż czuła ulgę, gdy pomiędzy nimi zapadała firanka. Takie momenty zetknięcia były zresztą rzadkie. Najczęściej Apolonja zapadała egoistycznie w trzęsawisko swej duszy mętnej i gwałtownej. Bił zeń żar gorączki. Młody psiak, węszący Marek, wchłaniał to ze wstrętem i pożądaniem jednocześnie. Nienawidził jej, a podglądał. Ta atmosfera namiętności, wydzielającej zgniliznę, ciężyła Anetce w czasie bezsennyc nocy.

Powiedziećby ożna, rzez szpary drzwi płynął schodami ten wyziew bagienny. Mieszkająca na temsamem piętrze drzwi w drzwi z Anetką, Klarysa siedziała w domu zamknięta, drżąc z zimna. Krew w niej przestała krążyć. Nie chciała widywać ludzi. Miała urazę do wszystkich. Była w niej ciemń i chłód. Niby na zmarzłem drzewie, skamieniała na niej kora. Ciepło wracało kłębami, z rzadka w chwilach otrzymywania wieści od nieobecnego. Czytała, mając oczy suche, a serce ściśnięte. Odjeżdżając, skradł jej słońce nocy. Po przeczytaniu mięła list w kulkę i trzymała go w dłoni. Potem odpowiadała krótko, bezbarwnie, tak, że nie przebijało zgoła w liście cierpienie jej, ani

28