Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/54

Ta strona została przepisana.

bezpieczeństw. Nawet nie odpychałaby tego od siebie, lecz zniosła z dostojeństwem i odrazą, zabraniając sobie tylko nakładać szminkę. Byłaby to zniosła, gdyby nie zastraszające symptomy u tego, który jej był drogim i cenniejszym, niż światło oczu własnych.

Marek uległ zarazie i to łatwiej, niż dorośli, bowiem ciało jego było wrażliwsze. Nic nie uchodziło jego baczczności z tego co się działo w domu i w mieście. Jego oczy, uszy, węch, całe ciało jak pudło resonansowe, chwytało fale nerwowe, wysyłane przez te dusze, elektrycznością przepojone. Posiadał niepokojący instynkt, dojrzalszy, niż inteligencja, który podchwytywał mętne dramaty sumienia.
Na długo przed innymi wyczytał, skryty pod kurzawą sadzy los dwojga sąsiadów, brata i siostry, nie zrozumiał, coprawda, ale odkrył całą prawdę. Na długo przed matką dostrzegł przemianę.jaka zaszła w Klarysie Chardonnet. Anetka żałowała jeszcze zrozpaczonej, samotnej kobiety, kiedy on widział jej nowe gesty i świeże upierzenie. Podglądał ją stale. Gdy wychodziła, był na schodach, by się poić falą piżma, jaką za sobą zostawiała. Najdrobniejszy szczegół jej stroju zapamiętywał natychmiast. Nie zajmowałby się nią gorliwiej, jako mąż, lub kochanek. Nie kochał jej wcale, działał jeno pod naporem ciekawości nie niewinnej zresztą. Dusze i ciała kobiet... Zobaczyć co tam jest w środku!... Uczuł, że jest występna, zanim jeszcze tak było. I to go pociągało tem silniej... Czyż chciałby iść za nią? Nie! Chciałby był być w niej... Co się dzieje pod temi piersiami?... Chciał się poić jej pożądaniami, tajemnemi drgnieniami, zabronionemi myślami... Zmysły jego nie były jeszcze zorjentowane w pełni... Chłopiec, czy dziewczyna... I nie wia-

36