Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/57

Ta strona została przepisana.

chciała coś robić. Lekcji zbrakło. Rodziny drobnomieszczańskie ograniczały teraz nieubłaganie swój budżet, tak że nie było dla nauczycieli zarobku. To zbyteczne! Anetka wzięła kilkotygodniowe zastępstwo w nocnem pogotowiu w Paryżu.
Skorzystał z tego Marek. Uciekał z domu, wałęsał się z bijącem sercem, węszył, bardziej zajęty patrzeniem, niż próbowaniem, zbyt niedoświadczony, by się odważyć, zbyt dumny, by wywołać szyderstwo brakiem doświadczenia... chodził nieustannie, mimo znużenia, z wyschłemi ustami, żarem w skroniach krążył wokoło, zawracając raz poraz na tesame miejsca... Przymkniętoby go niezawodnie, gdyby nie miał szczęścia. Drugiej nocy, znalazł się, niewiadomo poco, w podejrzanym wielce barze, wśród zgoła nieodpowiednego dlań towarzystwa. Nagle czyjaś ręka, mała, ale silna, chwyciła go za ramię i usłyszał głos napoły gniewny, napoły rozśmieszony:
— Cóż ty tu robisz, chłopcze?
Ciotka Sylwja... Ale cóż ona miała tu do roboty? Ponieważ mu nie brakło pewności siebie, przeto spytał:
— A ty?
Wybuchnęła śmiechem, nazwała go bezczelnym smarkaczem i biorąc ramię jego pod pachę, oświadczyła:
— Stracę przez ciebie wieczór. Ale obowiązek przedewszystkiem! Mam cię i nie puszczę, aż będziesz w domu.
Daremnie protestował. Zgodziła się w końcu na krótką przechadzkę wspólną przed powrotem. Ciotka i siostrzeniec jęli sobie teraz rzucać w oczy sarkazmy. Sylwja rozumiała dobrze, iż młode zwierzątko miało ochotę biegać, ale posiadała także dość zdrowego rozsądku, by dostrzec niebezpieczeństwo tak przedwczesnej swobody...
— Czy sądzisz smarkaczu, że jesteś własnym panem i możesz sobą dysponować? Ani gadania! Jesteś wła-

39