Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/60

Ta strona została przepisana.

Oto kogo wydała na świat! Szczenię wilcze! On jeszcze nie wie o tem. Cóż się stanie, gdy przejrzy? Czyż nie będzie gorszy jeszcze? W jaki sposób uchronić go od zewu, dochodzącego z lasu?
Innego dnia słuchała już bezpośrednio, jak rozmawiał zuchwale fałszerzach pokoju i wojny, ludziach Kościoła i prawa. Przenikliwym oczom jego nie uszło nic z heroicznej obłudy Girardów i Bernardinów, którzy, by wygrać partję rozpoczętą szachrowali krzyżem i ideją. Nigdy w to nie wierzył, nie wierzył wogóle w nic (na razie). Dzieci te nabrały słów wstrętnych, słów klejkich jakby, jakie płynęły z ust starszych i dorosłych. Sprawiedliwość... Republika... Bóg... słowa to były tylko... słowa, duchownych, czy świeckich osób, ale z tejsamej mąki.
— Nie nas brać na kawał! Gwiżdżemy na to!
Miast się oburzać, Marek wybuchał śmiechem. Bufonada ta pociągała go, brał w niej udział. Idealizm i religja to rzeczy doskonałe do zasypywania oczu, do obezwładnienia, jak duszące gazy. Ten kto mocny, może być łotrem.
— Górą nasi! Nie brak nam kaznodziejów, profefesorów, szarlatanów Kościoła, prasy i parlamentu! Niechże tedy kłamią w imię Boga, cara i ojczyzny. (Michał Strogoff). Bóg to istotnie najpowabniejszy z ludzkich wynalazków!...
Ten szkolny Machiawel popisywał się i bawił cynizmem swoim. Anetka była oburzona. Raczej trzeba jej było zachować spokój. Ale trafił w bolączkę, krzyknęła tedy z uniesieniem:
— Dość tego!
Marek zdziwił się:
— Dlaczegóż to?
— Nie kpi się z tych rzeczy!

42