Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/73

Ta strona została przepisana.

stacki, tępy, a doweipkujący i kłótnik,... (gdy szepce, słychać go niby wielką, brzękliwą muchę), świdruje Anetkę oczyma, oceniając jej kształty i powaby, mlaszcze językiem, jak znawca, i zrobił z kolegami zakład, że się jej oświadczy. Gdy ona doń mówi, przewraca karpiowatemi oczyma. Ośmieszyła go raz wobec klasy, on zaś urażony poprzysiągł, że tytułem zadośćuczynienia otrzyma jej głowę. Umyślnie dał się złapać na rysowaniu bezeceństw. Czeka wyniku. Kamizelka trzęsie mu się od tłumionego śmiechu. Inne psiaki zgóry uprzedzone, naszczekują, patrząc w oczy ofierze, która trzyma w długich palcach świstek papieru. Nie drgnęła nawet. Złożyła papier. Kończy rozpoczęte dyktando, a Changnois porykując z uciechy pisze wraz z innymi.
Gdy skończono, powiedziała:
— Changnois, wrócisz na kilka tygodni na fermę ojcowską. Tu nie zdrowo dla ciebie. Miejsce twe wśród pól i koni.
Changnois przestał się śmiać. Tyłek jego nie pragnie zapoznać się z trzewikiem ojca. Protestuje, dyskutuje. Ale ona jest nieugięta.
— A więc zmykaj chłopcze! Przegrody stajenne są tu zbyt ciasne dla ciebie. Tam, w domu dość będzie miejsca i czasu do wyczesania się zgrzebłem. Masz tutaj zaświadczenie do pana cenzora.
Pisze na kawałku papieru:
— Odesłać do domu. Zwolniony.
Potem powiada klasie, która otwarła gęby ze zdziwienia:
— Moi chłopcy! Szkoda waszego zachodu. Chcecie mnie zastraszyć dlatego, że jestem kobietą. Spóźniliście się o kilka wieków. Dziś kobiety współuczestniczą w pracy mężczyzn, wyręczając w trudach. Życie mężczyzn jest ich życiem. Nie spuszczają oczu na widok życia.

55