Zaprzecza ruchem głowy i odwraca oczy. Ale ona widziała je i dostrzegła błysk światła...
— Czy pomyślałeś, że mógłbyś być na miejscu Pietji?
Protestuje.
— O nie, mnie nie wezmą. Jestem słabowity. Powiedziano mi, że zostanę na tyłach.
Ulżyło mu to i uczuł się dumny z powodu braku zdrowia.
— A inni, koledzy twoi?
Jest mu to obojętne! Szuka co prędzej w pamięci frazesu odpowiedniego. Umierać za ojczyznę... Niechże sobie inni umierają. Odzyskał pewność siebie. Światło zagasło....
Któż wie?
∗ ∗
∗ |
ANETKA jest niesprawiedliwa. Nie widzi racji żadnej nadziei. A jednak istnieje taka racja.
Ci ludzie dobrzy, samolubni, przeżuwający, mają prawo przedrzemać się trochę. Naród ten działa oddawna. Przebył on wyprawy krzyżowe i wojnę stuletnią. Nie odmładza go to, ale jest gwarancją rasy. Tyle już widział, działał, cierpiał, znosił!... I śmieje się! To przepyszne... Żyje ten, kto się śmieje i nie zamierza z życia rezygnować...
Zadowalnia go to, co jest, w tym świecie, pełnym niezadowolonych z istniejącego stanu rzeczy. Nie ma nienawiści, nie zazdrości sąsiadom, przekonany, że najlepsze jest to, co posiada w domu, i najmilej siedzieć u siebie. Niecierpi wojny, lubi wygody, jest to zrozumiałe po czterdziestu pięciu latach pokoju... I oto z dziś na jutro przywdziewa zbroję bojową, nie namyślając się zgoła! Jakże posłuszni są ci miłośnicy dysput!