Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/89

Ta strona została przepisana.

mnóstwo śladów na ciałach rozkoszy bezradosnej i sprofanowanej, jak las przydrożny po niedzieli, na wiosnę... Widok spustoszenia, dzieło demona zmysłów, który włada najgorszymi z rasy i kala ich, wrzód żrący brzuch, siłę czynu i płodność...
Ale ponad tą ziemią spustoszoną płyną wiatry. Po wiatrach palących, nadchodzą ożywcze. Starczy jednej fali, by wstały powalone zioła i zakwitło zboże wraz z perzem... Wolność, to włócznia Achillesa. Zabija i wskrzesza.
Przegrzany przedwcześnie tchnieniem kuźni socjalnej, gdzie go rzuciło pochodzenie... zapadły w zaduch owego chaotycznego stopu rozkoszy i cierpień, równie brutalnych i zabójczych... w warunkach dzikiej higjeny cuchnących mieszkań, niechlujstwa fizycznego i moralnego, niezdrowego jadła, napojów, pracy i wybryków, niedostosowanych do wieku swego, gorzał Kazimierz całem ciałem.
Podniecenie umysłu nie było mniej niebezpieczne od cielesnego. Wydawało atoli skutki odmienne, tworząc z pierwszem monstrualną równowagę, a istota ludzka wychodziła przed dojrzałością zmięta, wyczerpana i w chwili czynu, niezdolna do wydobycia wszystkich sił. Ale przynajmniej umysł chronił od zapadnięcia w kałużę cielesności. Tak, nawet to szalone napięcie wszystkich żądz, ta histeryczna swoboda, bez wszelkiego hamulca moralnego, ale jednocześnie bez przesądów, będących spadkiem moralności powszedniej, pozwalała przez skok niespodziewany kapryśnego umysłu dosięgnąć jakiegoś zielonego krzaczka, oblanego słońcem, a obsypanego pakami przyszłych myśli. Koza nie zatrzymywała się przy nim, skacząc zaraz na dół, ale miała w zębach wzmacniającą goryczkę zdrowej paszy.
Kazimierz był anarchistą. Pycha samouków, na-

71