Strona:Romain Rolland - Dusza Zaczarowana III.djvu/91

Ta strona została przepisana.

wolność i rezygnację z wszelakiej swobody. Wynikiem tego było, że mniejszość umysłów zmierzających dotąd uporczywie do oswobodzenia się, wróciła na galernicze ławy i wiosłowała, z pochylonemi grzbietami, pod grozą bata. Pod koniec roku 1914 tuzin było zaledwo w Paryżu ludzi nie okutych w jakieś kajdany. Potem liczba ich wzrastała powoli, tworząc parę małych grup, z których najbystrzejszą była grupa Vie Ouvrière.
Marek uczestniczył w niedziele w tych zebraniach i to, co usłyszał, wstrząsnęło nim.
Aż dotąd nie dyskutował nigdy nad wojną. Był zanadto bystry by nie dostrzec jej okrucieństw, niesprawiedliwości, nonsensu nawet może. Ale uznawał, że bardziej jest po męsku przystać na nią. Był w wieku, kiedy cnotę najwyższą streszcza słowo: męskość. Każda też siła wywiera tajemny pociąg, niesprawiedliwa większy jeszcze niż sprawiedliwa. Wydaje się siłą większą, nagą, czystą i mieści więcej niebezpieczeństwa. Z dumą wielką unosił się nad nieubłaganem prawem walki o byt, która jak raki w kosz, wciska ludzi w sytuację nieustannych zatargów. Precz z ckliwością. Należy być silniejszym!... Dlatego właśnie, że był słaby chelpił się takim głośnym cynizmem, że Anetkę oburzało to.
— Tem gorzej dla mnie i innych! Tem gorzej dla tych co giną! Moja to rzecz czy siłą, czy podstępem wezmę górę!...
Cieszyło go, że może gardzić protestami matki przeciw tej nieludzkiej fanfaronadzie. Zwał je szyderczo „sentymentalizmem.“
— Ckliwość niesmaczna! Artykuły kobiece! Malujcie się dowoli! Ja chcę sobie wyostrzyć zęby...
Anetka była wówczas, coprawda, mocno zakłopotana. Godziła się jeszcze na wojnę, nie chcąc tylko nikczemnego wyziewu jatki. Zatrzymała się w pół myśli, nie

73