ralnego, a odrzucanie świadczy o moralnej niedojrzałości lub upadku. W zwykłych warunkach naród wytwarza siłę w postaci organizacji państwowej, narzucającą obowiązki obywatelskie tym, którzy dobrowolnie ich uznać nie chcą; my tej siły nie posiadamy i dlatego tak często spotykamy się u siebie z jawnem wypowiadaniem służby ojczyźnie; ale dlatego tem bardziej dążyć musimy do wytworzenia siły moralnej, dość wielkiej, by mogła wywierać skuteczny przymus.
Chciałbym, ażeby w powyższem określeniu stosunku jednostki do narodu jak najwięcej ludzi odnalazło swój patrjotyzm. Ale niestety wiem, że wielu będzie dalekich od tego. Bo są u nas rozmaite patrjotyzmy. Są w Galicji ludzie, uważający siebie za bardzo dobrych Polaków, którzy czują się w ścisłym związku z tą Polską tylko, co ma polski język urzędowy, co daje Polakom posady rządowe i t. d., ale którzy nie chcą znać Polski prześladowanej, pokrzywdzonej w swych najistotniejszych prawach. I są inni, zwłaszcza w zaborze rosyjskim, którzy kochają tylko Polskę cierpiącą, których patrjotyzm dotąd tylko wystarcza, dokąd sięga ucisk narodowości polskiej, którzy rodaków swoich w Galicji prawie nienawidzą za to, że ci nie są prześladowani pod względem narodowym, i którym wstrętną pewnie byłaby Polska niepodległa — nie wymarzona, ma się rozumieć, ale realna, taka, jaką musiałaby być w danych warunkach. I jest cały szereg innych jeszcze patrjotyzmów, sprowadzających się do danych warunków czasu, miejsca i stanowiska społecznego, po za nimi zaś tracących swą siłę i wartość.
Głębokie poczucie wspólności z narodem, z jego interesami i dążeniami, nie zależy od tego, czy ojczyzna w danej swej fazie rozwojowej i w danem położeniu podoba nam się, czyśmy z niej zadowoleni, ale zdolne jest ono objawiać się z równą siłą we wszelkich warunkach, zarówno względem wolnej ojczyzny, jak względem będącej w niewoli, czy gdy trzeba, żeby jej bronić, czy żeby w jej imieniu napadać. Na takim tylko patrjotyzmie można budować narodową przyszłość. I jeżeli mamy wyraźne poczucie tego, że zamało w nas czynnej miłości ojczyzny na to, ażebyśmy mogli dla niej wolność wywalczyć, to kto wie czy braku tego silniej nie uczulibyśmy, gdyby nam dziś przyszło żyć i rządzić się we własnem państwie. Polska niepodległa więcej, niż dzisiejsza, będzie potrzebowała patrjotów szerokiej miary, ludzi poważnie i głęboko pojmujących swój stosunek do narodu, do jego potrzeb, interesów, dążeń, i większe by może dla niej z ich braku wypływało niebezpieczeństwo.
Na głębszych podstawach oparty patrjotyzm nie potrzebuje też żywić się i wspierać przekonaniem o wyższości swego na-
Strona:Roman Dmowski - Myśli nowoczesnego Polaka.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.