Strona:Romeo i Julia (William Shakespeare) 039.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
Ma nieraz miejsce jad wespół z balsamem,
Co zmysły razi, i to co im sprzyja,
Bo jego zapach rzeźwi, smak zabija.
Podobnie sprzeczna i w człowieku gości
Dwójca pierwiastków: dobroci i złości;
A kędy górę gorsza weźmie strona,
Tam śmierć przychodzi i roślina kona.
(Wchodzi Romeo).
Romeo. Dzień dobry, ojcze mój!
O. Laurenty.Benedicite!
Cóż to za ranny głos tak mnie pozdrawia!
Młody mój synu, zły to znak, kto łoże
Próżnem zostawia o tak wczesnej porze.
Troska odbywa straż w oczach starego,
A sen tych mija, których troski strzegą;
Ale gdzie czerstwa, wolna od kłopotów
Młódź głowę złoży, sen zawżdy przyjść gotów.
To więc tak ranne twe przybycie zdradza
Jakiś niepokój, któremu snu władza
Uledz musiała. Czy tylko się kładłeś?
Możeś do łóżka i nie zajrzał?
Romeo.Zgadłeś;
Błożej niż w łóżku przeszły mi godziny.
O. Laurenty. Grzeszniku, pewnieś był u Rozaliny.
Romeo. U Rozaliny? Nie, ojcze; to imię
W pamięci mojej wiecznym snem już drzymie.
O. Laurenty. Brawo, mój synu! Lecz gdzieżeś to bywał?
Romeo. Zaraz ci powiem: próżnobyś zgadywał;
Byłem na balu w domu mego wroga,
Gdziem został ranny, lecz zbójczyni sroga
Czuje cios wzajem przeze mnie zadany,
Tak, że na nasze zobopólne rany
Święty wpływ tylko twej, ojcze, opieki
Poradzić zdoła i dać zbawcze leki.
Po chrześcijańsku, jak widzisz, przemawiam,
Skoro się nawet za mym wrogiem wstawiam.
O. Laurenty. Mów jaśniej, synu; zagadkowa spowiedź
Dwuznaczną także znajduje odpowiedź.
Romeo. Dowiedz się zatem, że anioł kobieta,
Którąm ukochał, jest z krwi Kapuleta.
Jego to dziecko i nadzieja cała;
Jak ja ją, tak mnie ona ukochała.
I do jedności, która nas już splata,