Strona:Romeo i Julia (William Shakespeare) 085.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.
Jak się ma Julia? Po raz drugi pytam,
Bo nie ma złego, jeśli jej jest dobrze.
Baltazar. Wszystko więc dobrze, bo jej już źle nie jest,
Ciało jej leży w lochach Kapuletów,
A duch jej gości między aniołami.
Widziałem, jak ją złożono do sklepień,
I wziąłem pocztę, aby o tem panu
Donieść czemprędzej. Przebacz pan, że taką
Złą wieść przynoszę; wszakże uwiadamiać
Pana o wszystkiem byłem w obowiązku.
Romeo. Maż to być prawdą? Zgaśnijcie więc, gwiazdy!
Wszak wiesz, gdzie mieszkam? Przynieś mi papieru
I atramentu, idź potem na pocztę
Zamówić konie. Wyjeżdżam tej nocy.
Baltazar. Wybacz pan, ale tak go nie zostawię;
Wyglądasz blado, ponuro i wzrok twój
Coś niedobrego zapowiada.
Romeo.Cicho.
Mylisz się; zostaw mię, zrób, com kazał.
Czy nie masz listu od księdza?
Baltazar.Nie, panie.
Romeo. Mniejsza mi o to. Idź zamówić konie:
Wkrótce pośpieszę za tobą.
(Wychodzi Baltazar).
Tak, Julio!
Tej jeszcze nocy spocznę przy twym boku;
O środek tylko idzie. — O, jak prędko
Zły zamiar wnika w myśl zrozpaczonego!
Gdzieś niedaleko stąd mieszka aptekarz;
Przed paru dniami widziałem go, pomnę,
Jak zasępiony, w podartem odzieniu,
Przebierał zioła; zapadłe miał oczy,
Ciało od wielkiej nędzy jak wiór wyschłe.
W nikczemnym jego sklepiku żółw wisiał,
Wypchany aligator obok szczątków
Dziwnego kształtu ryb; na jego półkach
Leżała tu i owdzie zbieranina
Próżnych flasz, słojów, zielonych czerepów,
Pęcherzów, stęchłych nasion; resztki sznurków
I zapleśniałe kawałki lukrecyi.
Na widok tego pomyślałem sobie:
Komuby była potrzebną trucizna,
Której w Mantui sprzedaż gardłem karzą,