czego stanów twórczych w duszy jakiegoś twórcy, wiązania się ich wzajemnego w długie spojone ogniwa, wyświetlania się ich zarysów i wykrystalizowywania kształtów, uzewnętrznianych wreszcie w skończonej formie tworu. A przecie to jedynie byłoby psychologją jego twórczości.
Nie wiemy nawet, zali twórca sam zdołał uchwycić początek w czasie powstawania tych stanów w jego duszy?
Nie wiemy, zali uchwycić zdołał, co, jak, gdzie i kiedy determinowało w nim wiązanie się w ogniwa takich a nie innych z onych kłębiących się falą nawalną błysków, motywów i linji?
Obawiam się, że mechanizm pierwotny — sit venia verbo! — jego twórczości zamknięty jest i dla niego, najczęściej, o ile nie zawsze...
Dla mojej zaś duszy, dla mojej myśli jest i zostać musi — niestety! niestety! — zgoła niedostępny, zawarty na wieki siedmią pieczęci niemożności poznawczej[1].
O żadnym z największych nawet twórców — o Homerze, Dantem, Shakespearze, Goethem, Mickiewiczu i Słowackim, nic nikt dotąd w tej mierze nie powiedział, co naprawdęby psychologją ich twórczości było, bowiem poznanie jej, zbadanie i odtworzenie jest absolutnie niemożliwe.
Niemiłosiernie okrutny to fakt, ale tak jest, i być inaczej nie mogło i nie może.
Wszystko, co pod nazwą »psychologji twórczości« któregoś z tych poetów pisano, kłamstwem było, lub zasa-
- ↑ Wypowiedziałem się niedawno zasadniczo w tej mierze, acz w zupełnie innej kwestji w pracy mej: Próba analizy instynktu (wstęp, do niesłusznie t. zw. psychologji porównawczej).