dniczem a przykrem nieporozumieniem, niedomyśleniem do końca.
Było świadomem lub nieświadomem mamieniem siebie i innych. Było bowiem zupełnie dowolną, nieraz może bardzo piękną, bardzo natchnioną lub w szaty naukowości odzianą, lecz zawsze dowolną konstrukcją. Nawet Wyspiański, sam twórca potężny, w rozmyślaniach nad Hamletem, nie Shakespearową jeno własną duszę twórczą wykazuje, nie Shakespearowego, jeno swego Hamleta psychologję rozwija. Tak jest, niestety, bowiem inaczej być nie mogło.
Kłamać sobie ni wam nie chcę i nie umiem. Wmyśleć się w to proszę otchłannem zgłębieniem możności poznawczych duszy człowieczej i przyjąć tę smutną prawdę, jak ja, pogodnie.
Przyjąć tę prawdę smutną proszę i otwarte jej wypowiedzenie wybaczyć.
I niechaj to was nie zrazi do otworzenia książki mojej.
Może nie mniej tam znajdziecie, niż znaleźć chcieliście...
Może to, co w niej znajdziecie, bardziej jest oryginalne, niżeście sądzili...
Daję to jedynie, co dać było w mej mocy.
Daję to, co dla mnie w utworach trzech tych poetów najdroższe jest i najwyższe, co mię w nich uderza, zachwyca i boli.
Mówią to, sądzę, tytuły rozdziałów.
Lecz to, co daję, jest w tych utworach: nie w domniemanych, niedostępnych mi bezpośrednio stanach duchowych twórców, lecz w objektywnie, realnie istniejących tworach, w tem żywem, dźwięczącem, rzuconem w przestwór słowie człowieczem.