żna, bez naruszenia albo zniszczenia dalszych... że zbratanie się ze śmiercią u Wyspiańskiego zespolone było z twórczością, — i płakać nad grobem Jego nie mogę.
Oto — przeciwnie — raduję się radością głęboką a czystą, bo smutkiem mądrości pojoną, raduję się za Niego — Twórcę, że zeszedł z pola u szczytu będąc twórczej potęgi, że nie zaznał opadania, zaniku, rozkładu Ducha, jak tylu, tylu wielkich — nomina sunt odiosa! — że nie dożył nieochybnej fazy staczania się wraz z onem niewstrzymanem kołem, o którem mu na Skałce, nad wodą śpiewały Rusałki:
»Wstajesz w chwale, sławie żywej,
masz w koronie dębów liść;
koło bieży w bieg straszliwy,
musisz z kołem na dół iść.
Chwilę jeno w górnym szczycie,
chwilę jeno w słońcu świeć;
złudnym jeno blaskiem życie,
w kole wiecznem na dół leć.
Szczęście kołem bieg swój toczy:
dziś u szczytu, jutro w dół;
koło płynie z wód przeźroczy,
w wodę ginie, w piach i muł«.
Raduję się za Niego — Twórcę, i za nas, w Ducha Jego wpatrzonych, żeśmy rozkładu Ducha-Mocarza nie widzieli.