Strona:Romuald Minkiewicz - U wiecznych wrót tęsknicy.djvu/25

Ta strona została uwierzytelniona.

jest mi to oczywistością niezaprzeczną... której dowodzić zbyteczna, wystarcza wskazać.
Weźcie Legendę — w którem chcecie wydaniu, czy onem z Paryża jeszcze z r. 1892, czy tem nowem, zmienionem zupełnie z r. 1904.
Czytałem sobie i innym, już nie wiem, wiele razy ten pierwszy utwór dramatyczny Wyspiańskiego.
Długi szereg różnolitych, barwnych, plastycznych obrazów. Nieprzebrane bogactwo przedziwnych motywów dźwiękowych, od wichrowych surm bojowych, poszczęku oręża i tłumnego rozgwaru walczących drużyn do przecichego wygrywania pacholęcej piszczałeczki, nadgrobnych ballad gęślikowych, śpiewek dziewczęcych i syrenich, rusałczanych wabień podwodnych. Od grzmotu piorunów i wichrów poświstu do cichego łkania fali wiślanej. Od zaklinań modlitewnych Wandy do przekleństw oszalałego w strachu i grozie ludu.
I dalej. Przepych, niesłychany dotąd, mowy lechickiej. Niezliczony tłum postaci mitycznych o zupełnie wykończonem, jędrnem, żywem życiu dramatycznem.
A poprzez to wszystko wijący się nicią złotą czy raczej czerwoną dramat Wandy, konsekwentnie ku końcowi swemu idącej, wybierającej śmierć świadomie

»z czuciem i uczuciem człowieka, który chce czynów swoich, sobie przeznaczonych nieomylnie się doczekać«.
(Hamlet).

I ponad tem jeszcze rozwiana mgłą pajęczą owa przedziwna, Wyspiańskiemu jedynie właściwa liryka wyjaśnień autorskich, wstępów i zakończeń, cudnych, rzewnych, poruszających do głębi.