a sercem — przeczystem w tę wielką godzinę konania i miłością przepełnem — staje się jedno z sercem wszechświata, i drga i tętni żądzą rozkoszy i bólem, i grzechem, i winą, i rozpaczą
»wszystkiego co rośnie i pełza i kwitnie,
wszystkiego co szumi i szepce i dźwięczy,
wszystkiego, co płonie i gaśnie«
»w Pańskiego gniewu nieskończony dzień«,
»w którym konają wieki,
i wraz się rodzą nowe
na cięższą jeszcze niedolę«...
I jeśli w tę potworną, w tę wielką godzinę konania duszy,
»kiedy na wieki — na wieki
gaśnie jej dzień«,
jeśli w tę okrutną, w tę »błogosławioną chwilę«
zrodzi się »wieczorny hymn duszy«, wygrany na harfie, nastrojonej
»już na ostatni ton«, —
każdy dźwięk tego hymnu stać się musi dźwiękiem z rozdrganego bólem serca wszechbytu bijącym, dźwiękiem naczelnym, wiodącym całą harmonję dysonansów bytu, i skupia w sobie wszystkie pokrewne mu dźwięki: rzesz ludzkich, zbiorowisk roślinnych, stad zwierzęcych, dzwonów, wód, wichrów i ogni, wulkanów, gwiazd, meteorów... Jak gdyby ziemia, ludzie i wszelkie istoty, i świat cały od krańca po kraniec budził się na dźwięk tego głosu, który jak