Strona:Romuald Minkiewicz - U wiecznych wrót tęsknicy.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

który sam jeden rozpieśnia
duszę słabego człowieka
w natchnioną pieśń,
zapładniającą światy...«(Święty Boże).

I każde drgnienie bólu, kędyś na najodleglejszym krańcu bytu, gdzieś u dawno zgasłej istoty człowieczej,

»tak dawno,
że o niej wieść
zagasnąć miała czas«, —

drga i jęczy w tem wszechbolesnem sercu człowieczem... bowiem jest jego bólem, jest jego winą, jest jego grzechem, trwającym w nieskończoność, i wciąż i wciąż się odradzającym...
I oto serce to, zawsze niewierne sobie samemu, serce to — wieczysty Judasz, za garść srebrników, za garść chwil rozkoszy i użycia sprzedający najczystszego przyjaciela, duszę swoją, Miłość Zbawiającą, Chrystusa... i targujący się z życiem o większą garść tych srebrników za zdradę, popełnianą na sobie...
Serce to — Judasz, gnany wieczystym lękiem kary, wołający do Chrystusa, sumienia swego,

»czemu mnie ścigasz?
Gdzież jest Twa wielka, uwielbiana miłość?«

i więcej, stokroć więcej niż kary bojący się »aż do obłędu« tego niegasnącego, bolesnego wzroku duszy, tego »bezbrzeżnego Chrystusowego bólu«, tych powiek przymkniętych,