Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 007.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Łechcińska (która weszła przed chwilą). Ha, ha, ha!
Kotwicz (n. s.) A ta tu co robi?
Łechcińska. Pan hrabia! ha, ha, ha! nie w kniei, tylko na leśniczówce... a to ładnie, słowo daję... zamiast strzelać sarny w lesie, to się tu kręci koło sarny na dwóch nóżkach.
Kotwicz. Co kręci, kręci... niewiedzieć co!
Łechcińska. Jakto, nie widziałam na własne oczy? zaraz wszystkim opowiem... komu to tu świat durzyć, jak matkę kocham!.. okropność.
Kotwicz. Ale daję słowo honoru.
Łechcińska. A! więc hrabia chyba komu innemu robił interesa... to już prędzej ujdzie... (n. s) no, jestem w domu.
Kotwicz (chodząc, kwaśno). Teraz mnie faktorem robią.
Łechcińska. Tego nie powiedziałam... (do chłopca, który wnosi dwa spore koszyki i niewie co z niemi robić). No, czegoż tu stoisz, zanieś do izby... (do Kotwicza) śniadanie dla myśliwych... (poufnie) ale to tylko dyplomacja, bo inaczej niemiałabym z czem się zamówić.
Kotwicz. Po co?
Łechcińska. Po co? nikt by nie zgadł... oto po prostu poto, żeby pilnować hrabiego.
Kotwicz. Mnie?
Łechińska. Nie inaczej, jak matkę kocham... bo hrabia taki ciężki do wszystkiego, że niech Bóg broni... może już i zapomniał, że pani sobie życzyła, aby po polowaniu przyjechali wszyscy do pałacu na obiad.
Kotwicz No tak, wspominała mi kuzynka. Więc cóż?
Łechcińska. A Strasz jest?
Kotwicz. Jaka straż?
Łechcińska. O! już koncepta... Strasz, ten młody co się to teraz sprowadził do Zagrajewic, bo to o niego przedewszystkiem chodzi.
Kotwicz. Ale fe! cóż to nowego się święci?
Łechcińska. Najprzód, czy jest? bo jeżeli go niemasz, to to wszystko niepotrzebne.
Kotwicz. Ale jest, jest, i to nawet mnie zdziwiło... zkąd się wziął nie proszony? nikt go nie zna.
Łechcińska (tajemniczo) Właśnie że proszony.
Kotwicz Przez kogo?
Łechcińska. Wystaw sobie hrabia, to cała historja. Pani na bilecie wizytowym męża napisała parę słów ołówkiem, i postarałyśmy się, że mu zaniesiono dziś raniutko, niby to z polowania.
Kotwicz. Ale fe!
Łechcińska. Jak matkę kocham! I jakże on wygląda? przyzwoicie?
Kotwicz Fagas... za kamerdynera bym go nie przyjął.
Łechcińska. E, hrabiego to niema się co pytać, bo taki arystokrata, jak niewiem co.
Kotwicz. Szewcem dzięki Bogu się nie urodziłem.
Łechcińska. Co tam, jaki jest taki jest, dosyć że ma pieniąchy.
Kotwicz. I grube, ani słowa! po prostu miljoner. (p. c. z goryczą) Dostało się w ładne ręce... mój Boże! Zagrajewice, taka pańska rezydencja.. gniazdo Zagrajewskich... to był dom, jakich dziś już niema. Jakeśmy się tam bawili!