goście prawie nie wyjeżdżali... szampan lał się strumieniami.
Łechcińska (z admiracją). Jak matkę kocham, to były czasy!
Kotwicz. Zwykle po takich bachandrjach zjeżdżano do mnie na barszczyk, z którego słynął mój kucharz. Prawda, że te barszczyki kosztowały mię tyle, że łajdak Wucherstein zlicytował mi Bębnówkę i zabrał jak swoją.
Łechcińska. A! to tak?... ale hrabia miał jeszcze i drugą jakąś wioskę.
Kotwicz. Lipowiec? mam tu po nim pamiątkę. (otwiera cienki pugilaresik, do którego Łechcińska ciekawie zagląda). Przegrałem go na tę samą dwójkę pikową.
Łechcińska. Jezus! no i cóż?
Kotwicz. A no, nic... oddałem w dwadzieścia cztery godzin... dług honorowy, trudno! (p. c.) no, ale się przynajmniej żyło i użyło po pańsku... a teraz!... pierwszy lepszy cham, prosty wyrobnik jakiś z pod płotu... chodzi zasmolony, przy fartuchu... będzie kamienie tłukł przy drodze... później, jest! wypływa na wierzch.. krezus!... I niechże taki potrafi dom prowadzić!...
Łechcińska Chyba, że go panowie nauczą, bo to tak wszystko idzie w kółko... o! (pokazuje palcem) taki tam jakiś skoro się do chrapie grosza, to nie ma spokoju póki się nie wprosi do koligacji z jakim prawdziwie pańskim domem, i te miliony znowu wracają tam, skąd je wyciśnięto.
Kotwicz. Żeby to!
Łechcińska. Niech mówią co chcą, pan panem zawsze będzie. Naprzykład hrabia stracił taki majątek, ale jak był tak jest hrabią, a to jest kapitał, i jaki! nie jedna majętna osoba na wydaniu, chętnieby oddała wszystko, żeby być hrabiną. Ja sama powiadam, że gdybym tak wygrała wielki los na loterji, albo gdyby mi dopisały jedne duże pieniądze — co jeszcze sekret — toby się hrabia musiał zaraz żenić ze mną, jak matkę kocham!
Kotwicz. Ale fe! tak zaraz? na poczekaniu?
Łechcińska. Byłabym hrabiną... (do siebie) Jezus! dopierobym nosa zadzierała! ciekawa rzecz, jaką minę zrobiłaby na to stara szambelanicowa. (do Kotwicza z przymileniem). Ożeniłby się hrabia ze mną, gdybym miała pieniądze? co?
Kotwicz (p. c. przyjrzawszy jej się, pół żartem). Chyba bardzo grube.
Łechcińska. A co! jeszczeby grymasił, jak matkę kocham... nie powiedziałam? zaraz chce się krociów... dobre i coś.. zawsze byłby swój kąt, cóżby przyszło robić, gdyby zabrakło cudzych? przecie hrabiemu nie wypada się zaprzągać do podłej pracy, jak jakiemu pierwszemu lepszemu. To tak, jak gdyby np. naszemu państwu kazać być czem... Jezus! taka wielka familja, od książąt, hrabiów, nawet od królów podobno... Czy to prawda, że Czarnoskalscy pochodzą od królów?
Kotwicz (zniechcenia). Właściwie, to tylko ta linja, do której ja się liczę, hrabiowska, Dahlbergów, jest skuzynowaną przez Stuartów z większą częścią domów panujących... a młodsza, z której pochodzi szambelanic.. ph! niby
Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 008.jpg
Ta strona została uwierzytelniona.