Strona:Rozbitki (Józef Bliziński) 060.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Pola. O! papa dobędziesz z zgłębi twojego serca siłę przekonywającą.
Dzieńdzierzyński. Na co się to zda... ja wolę jechać z wójtem.
Pola. Na to nigdy nie pozwolę.
Dzieńdzierzyński. Sam nie pojadę.
Pola. Jeżeli papka nie pojedzie, ja to przechoruję; dostałam takiego bicia serca na tę wiadomość.
Dzieńdzierzyński (płaczliwie) Polu!
Pola. Ah! niech papka się spieszy! prędzej!... na samą myśl, że tam może on już stoi pod wymierzoną ku sobie lufą pistoletu...
Dzieńdzierzyński (n. s.) I ja mam na to patrzeć! (głośno) Ale nie imaginuj sobie...
Pola. Jakże nie imaginować, alboż to żarty?
Dzieńdzierzyński (do siebie, zafrasowany) Co ja pocznę!
Pola. Ja wiem, że papka na to poradzi; nie tłómaczę sobie w tej chwili, jak? ale wierzę, że będzie dobrze... sama ta myśl mnie uspokaja, zdaje mi się, że przy papce nic mu się złego nie stanie.

SCENA V.
Poprzedzający, Szambelanic.

Szambelanic. (wchodząc z prawej strony, ubrany) A to co? dokądże sąsiad?... ledwo przyjechałeś, jeszcześmy się nie przywitali, i już odjeżdżasz?
Pola (żywo do ucha ojcu) Cicho! on pewno o niczem nie wie.
Dzieńdzierzyński (podobnież) To możeby mu powiedzieć, pojechalibyśmy we dwóch.
Pola (j. w.) Nie można! przecie to o syna chodzi, po co go niepokoić.
Dzieńdzierzyński (do szambelanica) Z jedynaczkami nie ma rady... kazała, i ojciec musi słuchać. Jadę... do domu.
Szambelanic. Po co?
Dzieńdzierzyński. O, nie ma co gadać (p. c. tajemniczo) Zapomniała chustki do nosa.
Szambelanic. Ha, ha, ha!
Dzieńdzierzyński Ale za godzinkę będę.. do widzenia (n. s.) jadę jak na ścięcie.
Szambelanic. Proszeż dotrzymać słowa, mamy tysiące rzeczy z sobą do mówienia.

SCENA VI.
Pola, Szambelanic.

Szambelanic. Cóż to za tajemnicę papka upozorował ową chusteczką?
Pola (pomieszana) Sama nie wiem.
Szambelanic. A co znaczyła apostrofa do jedynaczek? widocznie musiało mieć miejsce jakieś nadużycie posiadanej władzy. (biorąc jej rękę i pieszcząc się z nią) Pieszczotka, tyranek domowy... (n. s.) jaką ona ma rasową rączkę (głośno) czy to tak i z mężem będzie?... co?... ale! a cóż się robi z Maurycym? może także został użyty do podobnie ważnej misji?
Pola (j. w.) Nie wiem... sądziłam, że p. Maurycego już tu zastaniemy.
Szambelanic. Nie widzieliśmy go od czasu wyjazdu z Warszawy... miał z państwem przyjechać (p. c.) cóż to, łezki w oczach? (p. c.)