Ta strona została uwierzytelniona.
— 20 —
książką... A toć to litość mieć trzeba nad robaczkiem...
Ludwiś (wskakując z krzesła).
Robakiem nie jestem, bo deptać po sobie nie pozwolę! Sama jesteś marnym robakiem, soliterem!.. Ot co!..
Kasia (przestraszona ucieka, wołając:)
A toć nie robaczek, nie robaczek nasz panicz Ludwiś, jeno słoń niech będzie!..
Ludwiś (idzie na wieczerzę, mrucząc).
Nie dam znać po sobie, że wiedziałem, iż jestem zamknięty... cieszyliby się z mojego wstydu... Otóż i oni... (wchodzi do drugiego pokoju zastawionego jedzeniem i siada na swem miejscu).
Wacio (do Ludwisia).
Zostałem u was na wieczerzy...