Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/136

Ta strona została przepisana.

byli już tak strudzeni walką i nieustannem czuwaniem, że większa ich część udała się do domów i posnęła, zlecając obronę wałów Archaniołowi Michałowi, którego święto nazajutrz przypadało, i który tej samej nocy w r. 1648 wśród błyskawic i piorunów nabawił był śmiertelną trwogą wojska Chmielnickiego i Tohaj-Beja. (Owej to pamiętnej nocy najrozmaitsze widzenia nadprzyrodzone przyjść m iały w pomoc Lwowianom. W otwartym dla nabożnych kościele katedralnym, na stopniach wielkiego ołtarza widzieć miano klęczące widma trzech biskupów w stroju pontyfikalnym, które to widma przy zbliżeniu się do nich znikały, a gdy się oddaliłeś, widziałeś je znowu. I podczas gdy niebo srożyło się straszliwą burzą, a czerń kozacka i tatarska drapała się na wały, wypełniając fosy swojemi trupami, na świetlanem tle rozdartej chmury pojawić się miał mąż klęczący i wyciągający ramiona, jakby dla modlitwy. Nie było zapewne czasu stwierdzać zjawiska, ale dość, że ujrzał je Chmielnicki i odstąpił od szturmu. Od tej pory, zaszczytem obrony Lwowa „armorum princeps Michael“ podzielił się z św. Janem z Dukli, któremu dzielni Bernardyni wystawili posąg przed swoim kościołem, Michałowi zaś na szczycie wieży zegarowej zatknęli banderę z wielbiącym go napisem, ale tę wraz z dachem wieży strąciły teraz kule tureckie. Bądź co bądź, legendy te, najpiękniejsze jakie żyją w ustach prostoty dodawały otuchy w owych ciężkich czasach, a na wszelki wypadek uwagi godnym jest zbieg okoliczności, w skutek którego trzy razy w ciągu lat 24, dzień 29. września stanowczo rozstrzygnął o losach stolicy ruskiej.)
Gdy więc miasto strudzone odpoczywało, według opowiadania ks. kanonika Józefowicza „zbieg szlachetny“ uwiadomił o tem Turków, podkopujących się ciągle pod