Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/145

Ta strona została przepisana.

dróży zagranicą, i osiadłszy jako lekarz w ojczystem mieście, dopiero co ożenił się był z Anną, córką Marcina Anczowskiego, konsula. Pomimo pięknej przyszłości jaką miał przed sobą, i silnych węzłów, łączących go z domem, młody ten człowiek postanowił nie opuszczać ojca i dobrowolnie przyłączył się do zakładników, jakkolwiek liczba ich była już uzupełnioną. Zimorowiez przytaczając ten piękny przykład miłości synowskiej dodaje, że młody lekarz potrzebnym był bardzo i pomocnym towarzyszom niewoli. Nazajutrz, 5go października, wśród powszechnego płaczu zakładnicy pożegnali się z rodzinami, i komisarze królewscy oddali ich Turkom.
Nikt nie spisał dziejów ich niewoli, wiadomo tylko, że trwała ona długo. Trzymali ich Turcy w Kamieńcu, gdzie obchodzenie się z nimi bywało różne. Ilekroć Polacy zabierali się do odebrania twierdzy, wtrącono ich do ciemnicy i grożono im śmiercią. W archiwum miejskiem powinneby znaleść się ślady, kiedy złożono resztę okupu, i kiedy też, w skutek tego, zakładnicy wrócili do domu.
Posłowie królewscy pożegnawszy paszę i liana, udali się do Buczacza; mieszczanie zaś mieli jeszcze kłopot z Doroszeńką, który wyszedł z próżnemi rękoma z całej tej sprawy, i gotów był popalić do reszty odleglejsze przedmieścia i folwarki miejskie. Posłano mu tedy niezmierne multum gorzałki, której wychylił jeden ogromny puhar na zdrowie króla, drugi zaś na zdrowie padyszacha, poczem przemówił do mieszczan: „Jakbądź się stało, pewnie nikt zaprzeczyć nie może, że jeden Lwów zginione królestwo teraz i w innych razach podźwignął; zasłużył zatem na wszystkich stanów względy i na większą niż dotychczas nagrodę.“