Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/196

Ta strona została przepisana.

2° Dwa zawiniątka, dosyć potężne, co do treści, i śmiejące się do rozpuku, z kótrych jedno zabrał Sobek, a drugie ja, i które, także po drabinie, sprowadzone zostały na dół.
Krzywicka stała już we drzwiach, załamywała ręce, i zalewała się łzami. Którażby starsza niewiasta nie zapłakała w takim razie?
Bartek (mój woźnica) stał koło niej, i — kiwał głową.
Musisz bowiem wiedzieć, że Bartek był w ułanach pruskich, i służył nad Loarą przeciw Francuzom, gdzie raz pokazał Niemcom, czego Polak dokaże w śniegu, gdy mu się podoba. Na wszystkie śnieżnice podolskie, Bartek zapatruje się, jak powiada, wi Kinderśpil — a z austrjackimi wojskowymi nie gada wcale, bo to jego zdaniem „u nas w Prusach każdy cywilista lepszy wojak od austrjackiego oberlejtnanta“.
Bartek tedy kiwał głową i nie dziwił się niczemu. Czuł on w głębi ułańskiej swojej duszy, że przeznaczonym jest do większych rzeczy, aniżeli do sprowadzania cywilnych pań, panien i dzieci z dachu na podwórze, a z podwórza do sieni, i do jadalnego pokoju.
Z wyjątkiem Hrycia, unity, zatrąconego do stajni, cała ludność mojego folwarku, licząca około 80 dusz, zgromadzona była na podwórzu, a jeżeli dodasz do tego pięć psów i rozmaite inne indywidua czworonożne, które korzystając z zamięszania, przyłączyły się do zbiegowiska, to mógłbyś był, w danym razie, wygłosić najpiękniejszą mowę kandydacką na posła z miasta Lwowa, i z pe-