Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/237

Ta strona została przepisana.

sną żonę przezwał Pneumatyką, to już i najstraszliwsze greckie i łacińskie przezwiska wydają, mu się zbyt słabemi w takim wypadku, i dlatego też, będąc raz zmuszonym wyznać, że pomiędzy dobrowolnymi zakładnikami z miasta, w obozie tureckim stanęło dwóch żydów, wylicza on polaków, ormian, rusinów i dodaje: „jako też dwaj bezimienni, których później „Arrabonami“ nazwano.“
Otrzymawszy respons Grosswajera, Chmielnicki wydelegował do miasta ks. Teodora Radkiewicza, kapelana i szwagra swojego z listem, w którym przedstawiał, że radby z duszy pofolgował miastu i całej ziemi ruskiej, ale nie ma pieniędzy, ażeby mógł odprawie do domu tatarów, których nadeszła właśnie świeża orda pod sułtanem Gałgą. Żąda więc 200 tysięcy czerwonych złotych na ten cel chwalebny, poczem przyrzeka miastu i okolicy wszelkie bezpieczeństwo. Po dłuższem parlamentowaniu, wydelegowało miasto posłów do Chmielnickiego. Pojechali: “ex catholicis“, jak się wyraża Grosswajer, p. konsul Wachlowicz, mąż wielkiej erudycji i wymowy, „ex ruthenis“ p. Paweł Ławrysiewicz, „ex armenis“ p. Zuchnowicz. U szlaku gliniańskiego (tj. u dzisiejszej rogatki Łyczakowskiej) zastali tylko pułkownika Ostapieja, który im powiedział, że Chmielnicki jest w Lesienicach. Przebrali się więc tam tędy przez gęste pułki kozackie i tatarskie, i zastali Chmielnickiego za stołem, który według kroniki Józefowicza, obficie był Zaopatrzony trunkiem gorącym, gorzałką zwanym. Powstał i powitawszy