Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/41

Ta strona została przepisana.

podróży był ten sam, co nasz — powiedziałem mu to i dodałem, że pan Łąkowski także jedzie z nami.
Stary borsuk skoczył jak oparzony na te słowa, i poleciał czemprędzej do swojej panny, prosząc mię poprzednio, żebym nie wspominał Plantagenetowi, że panna Kotwicka znajduje się w Rogocinie.
Gdy się oddalił stary borsuk, obejrzałem się za moimi towarzyszami podróży, których opuściłem był na chwilę. Józio nie złaził wcale z bryczki, bolała go głowa z przeziębienia i kaszlał przytem okropnie; widaćbyło że miał gorączkę, chociaż się do żadnej z tych rzeczy, tak zbytecznych w partyzanckiej wojnie, przyznać nie chciał. Lord Plantagenet przeciwnie, uskarżał się na gwałtowny ból w krzyżach, na kurcze w żołądku, na chrypkę, duszność i nudności; oprócz tego twierdził,, że mu mocno dokucza prawe ramię, gdzie według własnego biuletynu, miał otrzymać martwy postrzał przy sposobności owej ciężkiej walki, którą bujna wyobraźnia jego stoczyła pod Zabnikami z tak przeważną liczba Lonców, Czuchońców i innych Kałmuków.
Wśród ciągłego stękania i narzekania wypytywał się miszuresa, gdzie jest poczta, i już chciał się tam udać dla zamówienia koni, które go w nadzwyczaj pilnym interesie miały zawieźć do najbliższej stacji kolei żelaznej — gdy wtem zastąpił mu drogę wiarus panny Kotwickiej, i zaciskając historyczne swoje zęby, co mu tak dobrze posłużyły do wydobycia się z niewoli, przemówił jak mógł najspokojniej:
— A, proszę pana!
Eliptyczny ten frazes, przetłumaczony na język pedantów salonowych i książkowych, znaczył właściwie: Przepraszam najuprzejmiej że jestem tak śmiały prosić