Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/57

Ta strona została przepisana.

kopytami, dmuchnął jak strzała, tonąc z wraz z jeźdźcem w egipskiej ciemności, rozpostartej nad Galicją, Lodomerją, Oświecimem i Zatorem.

∗             ∗

W jednem z miast tego pięknego kraju wznosi siępośród rynku stara, kiikopiątrowa kamienica. W jej murach, na pierwszem piętrze, znajduje się kilka pokoi napełnionych biurkami, stołami, fotelami i krzesłami. Tu dziennikarze galicyjscy zwykli codziennie przyrządzać artykuły do „Kurjera“, tu zwykli co miesiąc jak najpunktualniej zgłaszać się po remuneracje za swoje trudy i zasługi; ztąd c. k. władze i sądy zwykły od czasu do czasu zabierać ich do siebie w celu rozmaitych przesłuchań i przesiedzeń — słowem, tu znajduje się bióro redakcji „Kurjera“.
Na ciemnych schodach, wiodących do tego przybytku, stał w dwa dni po opisanym powyżej wypadku, jakiś bardzo dobrze ubrany mężczyzna, trzymając w ręku papier, który przeglądał z wielką uwagą, prowadząc po nim ołówkiem.
Mężczyzna ten był cokolwiek łysy, i posiadał piękne faworyty, po których łaskawy czytelnik pozna od razu pana Henryka żakowskiego, zwanego Lordem Henrykiem Plantagenetem, ilekroć miała być mowa o jego cnotach rycerskich.
Szlachetny lord zamyślił się głęboko, i oparł ołówek o koniec nosa; snać w tej postawie lepiej mu było medytować.
W końcu ocknął się i mruknął:
— Tak, adjutantem! Ja byłem adjutantem, inaczej być nie może. Adjutant — kto tam wie co to za ranga,