Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/73

Ta strona została przepisana.

kamieniach, mostkach i dziurach — nie tak szybko atoli, by wkrótce nie dał się słyszeć tuż za nami drugi galop, podobny naszemu, i wołanie: hou! Szczęściem, wśród skoków wozu pędzącego jak z pieca na łeb, zsunąłem się był ze słomy służącej mi za siedzenie i znajdowałem się w nader niewygodnej pozycji na dnie wozu — w tej chwili bowiem rozległy się głośne klątwy i dyszel pędzącego za nami ekwipażu uderzył z całym impetem w miejsce, na którem siedziałem przed chwilą, obsypując mię słomą Gdybym się był nie zsunął, byłbym przebity na wylot. Obydwa wozy złamały się i stanęły, wsparte jeden na drugim.
— Do miliona gryp i reumatyzmów — krzyknąłem — uważaj gdzie jedziesz, b...nie!
— Za pozwoleniem pana dobrodzieja — odezwał się ktoś z tamtego wozu — mnie się zdaje, że pan dobrodziej jesteś impertynent!
— Niech się panu nic nie zdaje, mój panie, albo raczej, niechaj się panu zdaje, żeś pan głupiec, najeżdżając na ludzi w ten sposób!
— Za pozwoleniem, niechaj mi wolno będzie zauważyć, że pan jesteś grubjanem, mój łaskawy panie dobrodzieju, i — dodał niewidzialny wśród ciemności mój przeciwnik, zapalając się — i że dasz mi pan z łaski swojej satysfakcję, gdy się rozwidni!
— Idź pan do stu djabłów, gdy się rozwidni, albo zaświeć pan sobie świeczkę i idź pan teraz! Mało mi pan dyszlem przez klatkę piersiową nie przejechałeś, rozumiesz pan? Przez klatkę piersiową, przez płuca i przez aortę, czy pan wiesz, co to znaczy? Mnie, mnie mój panie, który z powodu, apopleksji wyjechałem ze Lwowa! Natychmiast jutro podaję skargę do policji, i do sądu powiatowego, słyszysz pan? Będziesz pan miał satys-