Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/85

Ta strona została przepisana.

dzę do mego pokoju. Na nieszczęście, zapałki zmokły mi przy sposobności mojego fallimentu, ani sposobu zapalić choćby jedne. Przypominam sobie, że parę kroków od drzwi, na prawo, jest biórko, na którem postawiłem, odchodząc, świecę i zapałki. Macam — ale nie mogę znaleźć biurka, natomiast przewracam szaragi, które padając tłuką coś szklannego, i nagle robi się ogromny hałas, pisk, bieganie i wrzawa koło mnie, słyszę, jak trzaśnięto drzwiami i struchlały, stoję nie śmiąc ruszyć się z miejsca. Zdawało mi się, że wrzawa i łoskot odbyły się w moim pokoju, ale teraz ucichło już wszystko, i tylko jakieś szepty dochodzą mię z przyległego numeru. Myślę sobie, że ściany w hotelu pod Zielonym Tulipanem są bardzo cienkie, i że jeżeli szeptanie słychać tak dobrze przez zamknięte drzwi, to niezawodnie i hałas, który słyszałem, pochodził ztamtąd, bo zbudziłem jakąś familję, widocznie złożoną z kobiet. Aby już nic nie wywrócić i nikogo nie straszyć postanawiam zrzec się światła i idę prosto do mego łóżka, które stało w kącie na lewo. Zdjąłem jednak trzewiki, nim ruszyłem się z miejsca, bo skrzypiały okropnie i zdradzały całemu hotelowi, jak późno wróciłem do domu. Dotarłem nakoniec szczęśliwie do łóżka, rozebrałem się szybko, włożyłem pugilares i zegarek pod poduszkę i rad niezmiernie, że przecież raz już koniec moim tarapatom, wciągnąłem kołdrę na uszy i usnąłem. Zasypiając przypomniałem sobie jeszcze, że nie zamknąłem drzwi na klucz — ale, myślę sobie, ja spię bardzo czujno, hotel porządny i dawno mi znajomy, nie warto ziębić się, wstając z łóżka. Ale dzięki jakiemuś pisporterow i, który piłem pod Trzema koronami i dwom szklankom ponczu w kawiarni, sen udał mi się lepiej niż zwykle. Śniło mi się, że jestem „nurkiem“ Szylera, i że skaczę w ot-