Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/9

Ta strona została skorygowana.

— Wszak teraz nigdzie nie ma spokoju; czy u was może siedzą cicho?
— Ale gdzie tam! Nimeśmy wyjechali z domu, jakiś pan z Warszawy był u naszego księdza, i zaraz na drugi dzień cała gromada przyszła do dworu, i nuż prosić pana, żeby ich poprowadził na Moskali, co byli w Stożnicy.
— I cóż twój pan na to?
— Ej — odparł z miną arcyważną, której się musiał nauczyć od swego pana — gdzieby tam mój pan chciał się włóczyć z chłopami! On im powiedział, że ma bardzo pilne interesa od komitetu, za któremi musi wyjeżdżać z domu, a potem jeszcze jest bardzo słaby, i że nie może wstać z łóżka. Dopiero oni zaczęli go prosić, żeby koniecznie choć na dwa dni poszedł z nimi, nim przyjedzie pan naczelnik wojenny, że oni go na rękach poniosą, byle im tylko mówił, co mają robić. Ale pan im pokazał jakiś papier z pieczęcią, na którym stało, że ma objechać wszystkie partje, i zobaczyć, czy jest porządek. Jak już zobaczyli, że żadnym sposobem pana nie uproszą, wybrali sobie starszym naszego ekonoma, co dawniej bywał w wojsku, i poszli wszyscy ze wsi, a z nimi także Jaśko lokaj, i stary Maciej kucharz z dworu, i cała służba. Wtenczas pan kazał mi zaprzęgać konie, i pojechaliśmy w Augustowskie, ale po drodze pan wstąpił do pana Zalickiego w Korniowie, i tam siedzieliśmy dwa tygodnie, aż teraz obróciliśmy się oto w te strony.
Byli tam między nami ludzie z różnych ziem polskich, byli i tacy, którym opowiadanie woźnicy o chłopach pana Łąkowskiego snem się wydawało, bo przywykli do innego stanu rzeczy, nie przypuszczali nawet, żeby się coś podobnego mogło wydarzyć w naszej oj-