Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/90

Ta strona została przepisana.

nował na przemian po niemiecku i po polsku — i miał do tego najzupełniejsze prawo. Nie byłbym sobie tego zresztą brał tak bardzo do serca, ale to gorsza, że kobiety szlochały i płakały chórem w przyległym pokoju, a ja, panie Michale, nie mogę znosić płaczu kobiety i dziecka, taka już moja natura...
— A niechby sobie tam beczały, ileby im się podobało — przerwałem panu Anzelmowi.
— Tak to się mówi, panie Michale, ale kiedy człowiek wyrządzi krzywdę słabszej od siebie istocie, to... to nie wiem, czegoby nie zrobił, byle naprawić, co zrobił, chcąc lub nie chcąc. Wyobraź pan sobie ubogą dziewczynę, przyzwoicie wychowaną, której pan odbierasz jedyne jej mienie, dobrą sławę...
— Lalala! — zawołałem... — Te ubogie dziewczęta! Mój panie Anzelmie!
— No, no, bez żartu, panie Michale! Są dziewczęta różnego rodzaju... Byłbyś pan także inaczej mówił, gdybyś pan był na mojem miejscu. Ja byłem wzruszony do łez, i głośno począłem medytować, jakby to jakoś załagodzić tę sprawę.
— Nie ma sposobu — rzekł pan Bittlinger — chyba... chyba, żeby się pan ożenił z Ottylja!
— Prawda! — krzyknąłem uradowany — co za myśl świetna! W istocie, panie oficjale, ja przyjechałem na karnawał do Lwowa poniekąd w zamiarze wyszukania sobie żony. Jestem kawalerem, mam lat 39, mająteczek i ajencję, która mi przynosi parę tysięcy dochodu rocznie.
Ottilie, mein Kind! — wołał tymczasem pan Bittlinger biegnąc ku drzwiom — so komm’ doch ’mal her!