Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/93

Ta strona została przepisana.

wpadła w wielką, furję i przezwawszy mię niedołęgą, wydarła mi batog i zacięła konie. Nie widząc nic przed sobą, źle skierowałem, sanki zaluzowały się i zsunęły się na cienki lód, który natychmiast pękł pod niemi, i to na głębinie. Szkapięta trzymały się, jak mogły, ale sanie wraz z nieboszczką zanurzyły się w wodę. Ja i Maciej, chwyciwszy się orczyków, wydrapaliśmy się na nalodek, ona chciała ponoś uczynić to samo, ale zsunęła się i dała nurka. Przyznaję się do grzechu panie Michale, że w pierwszej chwili zła myśl przyszła mi do głowy, nie przeszkadzać zrządzeniu Opatrzności. Jakkolwiekbądź można być złym mężem, to prawda, ale wypełniać należy obowiązki swojego zawodu. Asekurowałem się w naszem Towarzystwie wraz z żoną na przeżycie, i żywo stanęło mi przed oczyma, że gdyby utonęła, Towarzystwo musiałoby zapłacić za to dziesięć tysięcy złotych — Towarzystwo, którego jestem ajentem! Na to wspomnienie rzuciłem się w wodę, trzymając się jedną ręką sanek, a drugą szukając jej w falach. Coś uchwyciło mię za nogę — drżę na myśl, że to ona, pnę się do góry, jak mogę, ale czuję, że sanki nurzają się coraz głębiej, i ciągną konie za sobą. No, ja także jestem asekurowany, Towarzystwu grozi strata, a mnie śmierć niechybna. Głównie przez instynkt zachowawczy, ale też trochę — niech mi Bóg przebaczy, z umysłu, kopnąłem nogą, uwolniłem się i wylazłem na pomost lodowy. Żony mojej nie widziałem więcej. Gdybym był miał dobry wzrok, byłbym wjechał prosto na pomost, i byłaby żyła dotychczas... Ot, nieszczęście, i koniec!
— Ależ nie bluźń pan, panie Anzelmie, pan mas szalone, niesłychane szczęście! Pozbyć się takiego gratu i wziąć za to jeszcze dziesięć tysięcy papierków!