Strona:Rozmaitości i powiastki Jana Lama.pdf/94

Ta strona została skorygowana.

— A niech-że mię Bóg broni! Gdyby była umarła swoją śmiercią, byłbym wziął pieniądze, ale tak!.. Wszak powiadam panu, że kopnąłem coś nogą...
— E, może to był sum, albo inna jaka wielka ryba!
— Może, ale nie mam pewności, jak mię Bóg widzi, nie mam. Byłoby nieuczciwością z mojej strony,, produkować policę w takich okolicznościach.
— Kiedy tak — odparłem — to cofam moje twierdzenie, że masz pan szczęście szalone. To jest tylko zwykłe, polskie szczęście, polegające na tem, że człowiek nie umie korzystać z tego, co mu los daje.
— Niech i tak będzie — zakonkludował pan Anzelm — ale mnie jakoś lepiej z tem mniejszem szczęściem. Jest mi nawet... całkiem dobrze teraz.
— No, wierzę, jeżeli się ma tak doskonałą kucharkę! Ale już późno, czas spocząć po tych trudach. Spać będę wybornie po kolacji i po zieleniaku!

Mam nadzieję, że niemniej dobrze wyśpi się i łaskawy czytelnik, jeżeli jeszcze nie zasnął. Dobra noc!