Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/118

Ta strona została przepisana.

tam letnisk; czy pamiętasz, jak zamknąłem cię na tej górze?
— Tak. Jak cię ona za to wybiła! Ja nigdy nie zdradziłam, że to była twoja sprawka.
— Ona się domyśliła. Ja wtedy wetknąłem laskę pod drzwi i powiedziałem ci, że zakopuję Amommę żywcem w ziemniakach, a tyś mi uwierzyła. Byłaś podówczas bardzo łatwowierna.
Śmiali się i, wychylając się za okno, spoglądali na okolicę, rozpoznawali dawne kopce graniczne i przywodzili wciąż nowe wspomnienia. Dick rozrzewnionem okiem wpatrywał się w giętki zarys policzka Maisie, znajdującego się tuż przy jego policzku i widział, jak pulsowała krew pod przejrzystym naskórkiem. Winszował sobie przebiegłości i przewidywał, że wieczór przyniesie mu wielką nagrodę.
Gdy pociąg stanął, wyszli z wagonu, by innemi, jak niegdyś, oczyma popatrzyć na stare miasteczko. Nasamprzód, ale tylko zdaleka, obejrzeli dom pani Jennett.
— Cobyś ty uczyniła, gdyby ona, dajmy na to, wyszła teraz z domu? — odezwał się Dick z udanym strachem.
— Wykrzywiłabym się jej.
— Pokaż-no, jak!... — rzekł Dick, wpadając w ton dziecinnej gawędy.
Maisie wykrzywiła buzię w stronę lichego domku, a Dick roześmiał się głośno.
— „Wstyd i hańba!“ — ozwała się Maisie, przedrzeźniając ton pani Jennett. — „Maisie, idź-no zaraz do domu i naucz się kolekty, ewangelji i epistoły na trzy następne niedziele. Tak mi się odpłacasz za wszystko, czegom cię nauczyła, i za to, że co niedziela dostajesz trzy dania na obiad! Dick zawsze prowadzi cię do złego.