Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/148

Ta strona została przepisana.

się nad niedorzecznością tego powiedzenia. — Ciekaw jestem, czy dziewczęta domyślają się choć połowy dziejów naszego życia. Chyba nie, bo w razie przeciwnym... nie chciałyby za nas wychodzić.
Wyjął z kieszeni dar Maisie i przyglądał mu się uważnie, jak gdyby to była jakaś świętość oraz rękojmia świadomości szczęścia, które kiedyś doń zawita. Tymczasem jednak Maisie była samiutka w wielkim Londynie, nie mając nikogo, ktoby ją strzegł od niebezpieczeństwa — a niebezpieczeństw tych było bez liku w rojnym i tłocznym ostępie stolicy.
Dick w sposób iście pogański złożył losom ofiarę przebłagalną — rzucając w wodę srebrny pieniążek. Jeżeli miało spaść jakie nieszczęście, niechajże spada na niego, a Maisie pozostawi nietkniętą... ponieważ trzypensowy pieniążek był mu najdroższy ze wszystkiego, co posiadał. Była to wprawdzie drobna moneta — ale otrzymał ją od Maisie i rzucił w nurty Tamizy... Niechybnie można tem było losy przekupić...
Wrzucenie pieniądza w wodę oderwało niejako na chwilę myśl Dicka od Maisie. Oddalił się od mostu i, pogwizdując, ruszył do swego pensjonatu; po tej pierwszej próbie spędzenia całego dnia w towarzystwie kobiety, cniło mu się bardzo do pogawędki z mężczyznami i do papierosa. Pragnienie to wzmogło się w jego sercu, gdy przed jego wyobraźnią pojawiło się widziadło Barralonga, niefrasobliwie prującego morskie głębie i mknącego chyżo a swobodnie w stronę Krzyża Południowego...

∗             ∗