— Partja przegrana! — mówił sobie; — nic nie poradzę wobec jej kaprysu. Ale w Port Saidzie, gdy się nam gra nie wiodła, mieliśmy zwyczaj podwajać stawki — i grać dalej. Ona porywa się na Melancholję! Niema na to ani talentu, ani znajomości przedmiotu, ani też wprawy... wystarczą jej dobre chęci... Cięży na niej klątwa Reubena. Nie będzie zajmowała się rysunkiem, gdyż to wymaga prawdziwej pracy... a mimo to silniejsza jest ode mnie... Pokażę jej, że lepiej niż ona potrafię wymalować Melancholję; ba, i to jej nie wzruszy. Ona powiada, że umiem malować tylko krew i piszczele. Nie chce mi się wierzyć, że w jej żyłach krew istotnie płynie. Jednakże ja ją kocham i muszę kochać nadal... a o ile zdołam upokorzyć jej niepowściągliwą próżność, uczynię wszystko, co w mej mocy. Namaluję Melancholję, która będzie naprawdę czemś podobnem do Melancholji... tej Melancholji „która żadnym rozumem nie bywa pojęta.“ Wezmę się do tego natychmiast, bodaj ją dja... niebo miało w swej opiece!
Uświadomił sobie jednak, że pomysł nie przyjdzie na zawołanie... i że niepodobna mu się opędzić od myśli o wyjeździe Maisie. W tydzień później, gdy mu pokazywała szkice do Melancholji, prawie nie zwrócił na nie uwagi. Niedziele mknęły chyżo jedna za drugą — i oto nadszedł czas, w którym nawet wszystkie kościelne dzwony Londynu nie zdołałyby przywołać Maisie, iżby wróciła do Dicka. Kilkakrotnie Dick coś tam Binkiemu prawił o „dwupłciowych mitręgach“, ale psina nasłuchała się już tylu wynurzeń Dicka i Torpenhowa, że nawet nie nadstawiła swych tulipanowych uszek.
Panny zezwoliły, by Dick zajął się wyprawieniem ich w drogę. Miały odjechać z Dover nocnym parowcem, a spodziewały się powrócić w sierpniu. Był to właśnie
Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/184
Ta strona została przepisana.