wyrażasz. Pozwól mi jeszcze na trzy seanse z Bessie i daj mi wszystkie... przybory, jakich zażądam, a obraz będzie gotów. Przecież trzy dni — to jeszcze nie śmierć dla mnie... w najgorszym razie czeka mnie tylko delirium tremens.
— Jeżeli dam ci trzy dni, to czy obiecujesz mi, że zaprzestaniesz roboty... i tego drugiego... bez względu na to, czy obraz będzie skończony, czy też nie?
— Nie mogę przyrzekać. Ty nie wiesz, czem dla mnie jest ten obraz. W każdym razie możesz wezwać Nilghaiego do pomocy, możesz powalić mnie na ziemię i związać. Nie walczyłbym o wódkę, ale będę walczył o swoje dzieło.
— A więc pracuj dalej. Daję ci trzy dni... choć serce mi się kraj e...
Dick powrócił do pracy — i harował, jak opętany; żółty trunek djabelski stał na podorędziu i odpędzał płatki z przed oczu malarza. Melancholja była już na ukończeniu i ziściła w zupełności, lub przynajmniej niemal w zupełności, wszystkie jego nadzieje. Dick pokpiwał sobie z Bessie, która wzamian nazywała go „pijanym bydlakiem“; atoli mało go wzruszało to łajanie.
— Ty tego nie rozumiesz, Bess. Teraz już mamy ląd przed sobą... wkrótce będziemy odpoczywać i wspominać dokonane dzieło. Gdy obraz będzie skończony, wypłacę ci trzymiesięczną pensję, a na przyszły raz, gdybym wziął się do roboty... ale mniejsza o to. Czy pensja trzymiesięczna nie złagodzi twej nienawiści ku mnie?
— Nie, nie złagodzi! Nienawidzę pana i zawsze go będę nienawidzić. Pan Torpenhow to ani nie raczy do mnie się odezwać, tylko wciąż przegląda mapy i jakieś książki w czerwonej oprawie.
Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/214
Ta strona została przepisana.