Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/23

Ta strona została skorygowana.

uważać go za beznadziejnego kłamczucha; odkąd obawa dotkliwej kary popchnęła go po raz pierwszy do powiedzenia nieprawdy, chłopak, rzecz zrozumiała, stał się kłamcą, ale bardzo powściągliwym i zamkniętym w sobie który nigdy nie pozwolił sobie bez potrzeby nawet na najmniejszą bujdę, a nigdy też nie zawahał się nawet przed najczarniejszem łgarstwem, jeżeli był to jedyny sposób, który mógł nieco ulżyć jego doli. Owo obchodzenie się z nim nauczyło go przynajmniej umiejętności samotnego życia; umiejętność ta przydała mu się, gdy zaczął uczęszczać do szkół publicznych i gdy koledzy wyśmiewali się z jego ubranka, które było uszyte z lichego materjału i bardzo połatane. W czasie wakacyj powracał pod kształcącą opiekę pani Jennett, ażeby zaś węzły karności nie osłabły w zetknięciu się ze światem, zazwyczaj za lada sposobnością dostawał wskórę, jeszcze nim zabawił dwadzieścia cztery godzin pod dachem swej opiekunki.
Jesienią któregoś roku otrzymał towarzyszkę niedoli długowłosą drobinę o szarych oczętach, tak zamkniętą w sobie, jak on sam; snuła się cichuśko dokoła domu, przez kilka pierwszych tygodni rozmawiała jedynie z kozłem, który był najlepszym na ziemi jej przyjacielem i przebywał w ogrodzie za domem. Pani Jennett miała jej za złe owo przestawanie z kozłem, dowodząc, iż jest to zwierzę niechrześcijańskie — co chyba było prawdą.
— W takim razie — mówiła drobina, z wielkim namysłem dobierając słowa, — napiszę do moich prawnych opiekunów i opowiem im, że pani jest bardzo złą kobietą. Amomma jest mój, mój, mój!
Pani Jennett ruszyła w stronę sieni, gdzie znajdowały się jakieś tam parasole i laski, oparte na stojaku. Drobina w równej mierze, jak i Dick, rozumiała, co to oznacza.