mi naboje, a spróbuję strzelać pierwszy. Jak daleko niesie taki mały rewolwer?
— O, na pół mili! — odpowiedziała Maisie skwapliwie. — A w każdym razie wywołuje okropny hałas. Bądź ostrożny z temi nabojami; nie podobają mi się te karbowane obsadki na ich krawędzi. Dicku, bądź ostrożny!
— E, nic strasznego. Wiem, jak się ładuje. Palnę do tamtego słupka na wodzie.
Wypalił. Amomma, spłoszony hukiem, odbiegł w bok, pobekując. Kulka wyrzuciła w górę rozbryzg mułu na prawo od filarów, osnutych zielskiem wodnem.
— Bije w górę i znosi w prawo. Teraz ty spróbuj, Maisie. Pamiętaj, że nabity jest wkoło bębenka.
Maisie wzięła rewolwer i wyszła ostrożne na skraj namuliska, ścisnąwszy silnie ręką kolbę, a wykrzywiwszy usta i lewe oko. Dick usiadł na czubku ławicy i śmiał się do rozpuku. Amomma powracał, zachowując wszelkie środki ostrożności. Był już przyzwyczajony do osobliwych przygód w czasie swych popołudniowych przechadzek, przeto znalazłszy pudełko z kulami, zostawione bez opieki, począł nosem gmerać w jego zawartości. Maisie wystrzeliła, lecz nie mogła dostrzec, gdzie poszła kula.
— Zdaje mi się, że trafiła w słup, — rzekła, przysłaniając oczy dłonią i patrząc na toń morską, na której nigdzie nie widać było okrętu.
— Wiem napewno, że trafiła w dzwoniącą buję[1] koło Marazion! — rzekł Dick, zanosząc się od śmiechu. — Celuj niżej i bardziej w lewo, a może uda ci się trafić. Ach, patrz na Amommę! on nam zjada naboje!
Maisie obróciła się, trzymając rewolwer w dłoni, i obaczyła Amommę uciekającego już, co sił, przed kamie-
- ↑ Buja = tratwa umocowana na kotwicy, ostrzegająca przed skalą podwodną lub wskazująca kierunek żeglugi.