wydoła zawsze staram się usłużyć wszystkim panom, co zamieszkują nasz pensjonat... a już osobliwie tym, którzy mają ciężkie życie... takim, na ten przykład, jak pan, panie Heldar. Pan lubi mleczko z wędzonego śledzia? Mleczko rzadziej się trafia niż ikra, ale ja powiadam: „Mniejsza o jakieś tam małe strapienie, byleby się zadowoliło lokatorów.“
Pan Beeton wysunął się z pokoju i zostawił Dicka samego. Torpenhow już dawno był wyjechał; w sąsiednich mieszkaniach nie było już słychać wrzawy, przeto Dick poddał się nowemu trybowi życia — życia, które w swem przygnębieniu uważał za nielepsze od śmierci.
Ciężko to żyć samotnie w ciemności, nie rozeznawać dnia od nocy, zasypiać w drętwej ociężałości około południa, a budzić się bez wypoczynku w chłodzie poranka. Początkowo Dick, ilekroć się przebudził, włóczył się po omacku po korytarzach pensjonatu, dopóki nie posłyszał czyjegoś chrapania; wówczas stwierdziwszy, że dzień jeszcze nie nadszedł, ociężale powracał do swej sypialni. Później nauczył się pozostawać w bezruchu, dopóki nie posłyszał gwaru i krzątaniny w całym domu i dopóki pan Beeton nie zalecił mu wstawać z łóżka. Gdy już się ubrał — odkąd zaś odjechał Torpenhow, nałożenie ubrania było czynnością nader przewlekłą, jako że kołnierzyki, krawaty i tem podobne szczegóły odzieży kryły się kędyś po kątach pokoju, a ich odszukiwanie narażało głowę Dicka na rozbijanie się o krzesła i kufry — kiedy więc już się ubrał, nie było nic do roboty, jak tylko siedzieć w milczeniu i dumać, póki dumań tych nie przerwały kolejno trzy codzienne pory jedzenia. Całe wieki oddzielały śniadanie pierwsze od drugiego, a drugie śniadanie od obiadu, a chociażby człek sto lat się modlił,
Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/266
Ta strona została przepisana.