jeżdżających, doprowadziła Dicka do jego kajuty. Potem Dick ją pocałował i ułożył się na łóżku, czekając, aż pokłady się opróżnią. On, który poprzednio przez czas tak długi uczył się chodzić pociemku w obrębie własnego pokoju, rozumiał doskonale rozłożenie części okrętu a konieczność czuwania nad własną wygodą była dlań jakby napojem rzeźwiącym. Zanim jeszcze śruba zaczęła z łoskotem wlec statek wzdłuż stoczni, Dick przedstawił się naczelnemu stewardowi, wręczył mu królewski napiwek, zapewnił sobie dobre miejsce przy stole, otworzył kuferek i z radością rozkwaterował się w kajucie. Prawie nie potrzebował szukać poomacku drogi, gdy się poruszał, wszystko było mu tak doskonale znane! Bóg był wielce nań łaskaw, albowiem właśnie gdy już w głowie Dicka zaczęła jawić się myśl o Maisie, ogarnął go sen, wywołany znużeniem. Spał tak niebożę aż do czasu, gdy parowiec minął już ujście Tamizy i jął kołysać się na rozchwiejach Kanału.
Chrzęst maszyn, woń smarów i farby, oraz wielce mu swojski pogwar w przyległej kajucie — zbudziły Dicka na nowem dziedzictwie.
— O jakże to dobrze ożyć na nowo!
Ziewnął, przeciągnął się całą krzepotą swego ciała i wyszedł na pokład; tam dowiedział, że znajdowali się niemal tuż obok latarń Brighton. Nie jest to jeszcze pełne morze, tak samo jak Trafalgar Square nie jest gromadzkim wygonem; gładkie przestwory zaczynają się dopiero od Ushant; mimo to jednak Dick czuł, że uzdrawiająca siła słonego żywiołu poczęła już nań oddziaływać. Huczny, acz niewielki przewał, idący wpoprzek toru okrętowego, bezceremonjalnie bruździł parowcowi przed samym nosem, zaś jedna z fal, łamiąc się kędyś za rufą, obryzgała pokład średni i stos nowych krzeseł, ustawio-
Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/304
Ta strona została przepisana.