Przytuliła do siebie jego ramię. Życzliwy mrok krył ich oboje, przeto, gdy stanęli przed drzwiami domu, Dick mogąc dojrzeć jedynie zarys buziaka Maisie wraz z długiemi rzęsami, przysłaniającemu szare oczęta, nabrał odwagi i wykrztusił z siebie słowa, nad któremi przemyśliwał już od dwóch godzin.
— I... ja cię... kocham, Maisie, — ozwał się szeptem, co, zdało się chłopcu, rozległ się gromko po całym świecie... po tym świecie, na którego podbój miał Dick wyruszyć jutro lub pojutrze.
Ze względu na poszanowanie dyscypliny nie można opowiedzieć tej sceny, gdy pani Jennett napadła na swego wychowanka, najpierw za haniebne spóźnienie, a powtóre za bawienie się zakazaną bronią, która omal nie pozbawiła go życia.
— Bawiłem się tą pukawką, a ona sama wystrzeliła — wyznawał Dick, gdy nie dało się już ukryć policzka pocentkowanego śladami prochu, — ale jeżeli pani myśli mnie obić, to się pani bardzo myli; odtąd już mnie pani nigdy ani nie tknie! Proszę usiąść i podać mi herbatę; przynajmniej na tem niech nas pani nie oszachruje!
Pani Jennett rozwarła szeroko usta i posiniała na twarzy. Maisie nic nie mówiła, tylko oczyma dodawała Dickowi otuchy, on zaś zachowywał się okropnie przez cały ów wieczór. Pani Jennett groziła mu rychłym sądem Bożym i pójściem do piekła, ale Dick przechadzał się po raju i nie zważał na jej słowa. Dopiero, gdy miał udać się na spoczynek, pani Jennett ochłonęła i zacięła się w sobie. Powiedziała Maisie „dobranoc,“ ale tylko na odległość i nie podnosząc oczu na dziewczynkę.
— Jeżeli niej jesteś dżentelmenem, mógłbyś przynajmniej starać się zachowywać, jak dżentelmen — ozwała się ze wzgardą do chłopca. — Znowu się dziś pokłóciłeś z Maisie.
Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/34
Ta strona została przepisana.