Strona:Rudyard Kipling - Światło które zagasło.djvu/40

Ta strona została przepisana.

od statków wielorybniczych płynących po wodzie, wystrzegać się tratowania zbóż wieśniaczych, gdy drużyny robocze linami rzuconemi z pośrodka rzeki holowały rząd statków, — wysypiać się i najadać się ile tylko wlezie, a nadewszystko wdzierać się bez zwłoki w samą paszczę wrzącego i spienionego Nilu.
Wraz z żołnierzami pocili się i znoili także i koresspondenci dzienników, a trzeba dodać, że niewiele więcej od swych towarzyszy wiedzieli, co się święci. Atoli było rzeczą ze wszech miar nieodzowną, żeby hen tam w Anglji poczciwi ludkowie mogli przy śniadaniu zabawiać się, niepokoić lub zaciekawiać wieścią, czy Gordon żyje lub zginął, albo czy połowa wojsk angielskich została w puch rozbita na piaskach pustynnych. Kampanja sudańska była wielce malownicza i nadawała się do żywego przedstawienia w słowach. Od czasu do czasu jakiemuś „specjalnemu“ udało się zginąć — co nie było bynajmniej klęską dla gazety, korzystającej z jego usług — częściej zaś dorywczy charakter walki pozwalał na niezwykłe wyprawy, o których warto było słać do ojczyzny telegraficzną wiadomość, po osiemnaście pensów od słowa. Było takich korespondentów niemało przy różnych korpusach i kolumnach, począwszy od weteranów, którzy w r. 1882, gdy Arabi Pasza ogłosił się królem, szli w ślad za konnicą obejmującą w posiadanie Kair, a następnie otrzymali chrzest ogniowy koło Suakinu, gdy co noc wycinano straże, a zarośla jeżyły się od włóczni: — a skończywszy na najmłodszych, których pchnięto do roboty przy telegrafie, by zastąpili lepszych od siebie kolegów, zabitych lub okaleczonych.
Pomiędzy starszymi — tymi, którzy znali wszystkie fortele i kruczki zawiłych urządzeń pocztowych, cenę najlichszego, najnędzniejszego egipskiego chabeta wy-