dłemu wilkowi Północy, którego psy północne więcej się obawiają z zasady, niż wszystkich innych biegających po śniegu tworów. On i pan jego (zwykłe psy pociągowe nie były dla nich odpowiedniem towarzystwem) — polowali razem, dzień po dniu i noc po nocy — chłopiec pozawijany w skóry i dziki żółty zwierz o długich kudłach, wązkich źrenicach i lśniąco-białych zębach. Wszystko o co się Inuita troszczyć musi i zabiegać, ogranicza się do żywności i skór, potrzebnych dla niego i dla rodziny. Niewiasty wyprawiają skórę, szyją z niej odzież i czasami pomagają mężom chwytać drobniejszą zwierzynę do pułapek; ale wszystkich zapasów pożywienia a jedzą tam niezwykle dużo — muszą dostarczać mężczyźni. Gdy pożywienia braknie nie można go tam od nikogo ani kupić, ani uprosić, ani wyżebrać. Wtedy trzeba umierać.
Ale Inuita nie myśli o takich ostatecznościach, chyba że go los do do tego zmusi. Kadlu, Kotuko, Amoraq i owo niemowlę, które trzepotało nóżkami w futrzanym kapturze i cały dzień żuło kawałki foczego tłuszczu, tworzyli najszczęśliwszą w świecie rodzinę. Pochodzili oni z łagodnej bardzo rasy — Inuita wybucha gniewem bardzo rzadko i dzieci prawie nigdy nie bije — z rasy, która zupełnie nie rozumiała słowa „kłamać“, a tem mniej „kraść“. Byli oni zadowoleni, jeśli udało się im wydrzeć beznadziejnym, grozą pojącym mrozom zasoby potrzebne do utrzymania się przy życiu; więc uśmiechali się do siebie swym obleśnym uśmiechem, opowiadali sobie wieczorami tajemnicze historye o duchach i czarownicach i wśród dni oświetlonych światłem kaganka zawodzili bez końca długie przewlekłe pieśni kobiet: „Amna aya, aya amna, ach! ach!“ naprawiając przytem odzież i przyrządy myśliwskie.
Ale raz zaskoczyła ich straszliwa zima i — wszystko zawiodło. Tununirmiut’owie powrócili z corocznych wypraw na łososie i pobudowali chaty na świeżym lodzie na północ od wyspy Bellota, aby, skoro tylko morze lepiej przymarznie, wyruszyć na foki. Przyszła jednakże wczesna,
Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/141
Ta strona została skorygowana.