Strona:Rudyard Kipling - Druga księga dżungli.djvu/144

Ta strona została skorygowana.

głodowej tam, na północy, wśród straszliwych mrozów i lodów nie przeraża tak, jak groza śmierci w ciemnościach. Każdy Inuita obawia się ciemności, która go tłoczy bez ustanku przez sześć miesięcy w roku; a kiedy płomień kaganka słabo w chacie płonie, napawają się umysły ludzi trwogą i niepewnością.
Lecz gorsze rzeczy miały nastąpić.
Wygłodzone psy zgrzytały kłami i wyły zawzięcie w korytarzu, podnosząc błyszczące ogniem obłędu oczy ku zimnym gwiazdom i wietrząc w lodowatym wichrze noc po nocy. A kiedy wycie ustawało, zapadała na wszystko cisza tak gęsta i tłocząca, jak lawina, co domy w śniegu grzebie, i wtedy ludzie słyszeli szum własnej krwi, toczącej się przez cienkie tętnice uszne i bicie swego serca tak wyraźnie, jak głuchy odgłos bębna czarodzieja, rozlegający się wśród śnieżnych bezkresów. Jednej nocy pies-Kotuko, który tego dnia był niezwykle ponury w zaprzęgu, zerwał się nagle i uderzył głową o kolano Kotuka. Kotuko pogłaskał go, ale pies począł raz poraz głową uderzać jak szalony. Wtedy zbudził się Kadlu, pochwycił w dłonie ciężki wilczy łeb zwierzęcia i zajrzał mu przenikliwie w głąb bielmem powleczonych źrenic. Pies zaskomlił jakby go opadł niezwykły lęk, i trząść się począł między kolanami Kadlu’a. Śierść mu się zjeżyła na grzbiecie i warknął groźnie, jak gdyby ktoś obcy stał przy bramie; poczem zaszczekał radośnie, przewrócił się na grzbiet i począł gryźć obuwie Kotuka, jak małe, igrające szczenię.
„Co to jest?“ spytał Kotuko, którego nagle zdjęła niezwykła trwoga.
„Choroba“, odpowiedział Kadlu. „Psia choroba“. Pies-Kotuko podniósł łeb do góry i zawył żałośnie.
„Nigdy tego nie widziałem. I cóż się z nim stanie?“ pytał dalej Kotuko.
Kadlu wzruszył nieznacznie ramionami i przeszedł na ukos przez izbę, szukając krótkiego oszczepu. Wielki pies powiódł za nim wzrokiem, zawył znowu, i, podkuliwszy pod siebie ogon, wśliznął się do korytarza, gdzie mu się rozstąpiły na prawo i lewo wszystkie psy, czyniąc wygodne